Zamieszki w Święto Niepodległości
PR dla Zagranicy
Katarzyna Gizińska
11.11.2012 16:28
Na Marszałkowskiej policja użyła gazu łzawiącego.
Foto: PAP/Jakub Kamiński
Funkcjonariusze musieli w pewnym momencie zawracócić Marsz Niepodległości na rodno Dmowskiego. Wcześniej uczestnicy marszu rzucali w policjantów racami. Marsz organizowany jest przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Jego hasło brzmiało "Odzyskajmy Polskę". Birało w nim udział kilkanaście tysięcy ludzi.
Do incydentów doszło na ulicy Marszałkowskiej, blisko Ronda Dmowskiego. Marszałkowską szło kilkanaście tysięcy ludzi. Marsz przeszedł pod pomnik Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu. Uczestnicy Marszu mówili reporterowi Informacyjnej Agencji Radiowej, że wybrali tę manifestację, gdyż jest najbliższa ich patriotycznym poglądom. Odmówili natomiast udziału w "Marszu dla Niepodległej", organizowanym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Rozmówcy zarzucali prezydentowi, że dzieli Polaków, a organizatorzy "Marszu dla Niepodległej" chcą narzucić wszystkim swoje poglądy i model patriotyzmu.
Przed godz. 15 w pobliżu ulicy Grzybowskiej grupa chuliganów obrzuciła kamieniami policjantów. Kilka osób odpaliło też petardy. Policja zapowiedziała wtedy, że nie pozwoli na marsz, jeśli jego uczestnicy nie przestaną używać materiałów pirotechnicznych.
Policja była bardzo dobrze przygotowana do zabezpieczenia tegorocznego marszu niepodległości - ocenia ekspert bezpieczeństwa dr Łukasz Kister. W jego opinii to, że marsz niepodległości mógł po zamieszkach iść dalej to wynik skutecznej i zdecydowanej reakcji funkcjonariuszy, której zabrakło w zeszłym roku - ocenia ekspert.
"W minionym roku nie byli w stanie zapanować nad tłumem dlatego, że doprowadzono do eskalacji konfliktu. W tym roku niemal błyskawicznie ugaszono płomień, a o to chodzi w skuteczności działań policji i pododdziałach zwartych" tłumaczy Kister.
Zamieszki zaraz po rozpoczęciu marszu omal nie zakończyły się rozwiązaniem pochodu. Grupa chuliganów obrzuciła policję racami i kamieniami. Policjanci odcięli kordonem czoło marszu i odpowiedzieli gazem łzawiącym.
Policja po rozmowach z organizatorami zgodziła się na kontynuację pochodu. Po zakłóceniach marsz poszedł dalej Marszałkowską i dotarł pod pomnik Romana Dmowskiego przy alejach Ujazdowskich.
IAR/KG