Ujawniono patologie w "zbrojeniówce"
PR dla Zagranicy
Halina Ostas
04.10.2016 15:45
Gigantyczne kontrakty i strumień pieniędzy dla ludzi PO w firmach zbrojeniowych - pisze portal wPolityce.pl
W Sejmie odbędzie się specjalne posiedzenie komisji obrony narodowej, na której władze Polskiej Grupy Zbrojeniowej - wraz z ministrem Bartoszem Kownackim - mają zaprezentować wynik pierwszych prac związanych z audytem prowadzonym w firmach zbrojeniowych.
Z każdym dniem odkrywamy nowe informacje i fakty, bo nie wszystkie zarządy zostały zmienione, inne podawały nieprawdę i utajniały informację. To ogrom informacji dotyczących osób, które zasiadały w radach nadzorczych - a równocześnie byli działaczami PO i PSL - zapowiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister Bartosz Kownacki.
Jeden z najbardziej drastycznych przykładów drenowania publicznego grosza dotyczy Tomasza Hypkiego - „eksperta”, który służył uzasadnianiu i uwiarygadnianiu najbardziej absurdalnych i prorosyjskich tez związanych z wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej.
Kierowana przez Hypkiego agencja otrzymała w ostatnim czasie ponad 2,6 mln złotych ze spółek zbrojeniowych! W większości były to zlecenia reklamowe - mówi Bartosz Kownacki.
To jednak nie wszystko. W kierownictwie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, dochodziło też do patologii - byli oficerowie WSI, bardzo często po studiach w ZSRR, nawet gdy zostawali wyrzuceni z MON… lądowali w spółkach zbrojeniówki.
Te osoby w wielu przypadkach nie powinny zostać zatrudnione - ci, którzy wcześniej podejmowali decyzje o zakupie uzbrojenia z odpowiednich spółek, nie mogą przez trzy lata pracować w tych spółkach. A tak się działo. Przypadków tego rodzaju mamy mnóstwo - mówi prtalowi wPolityce.pl Bartosz Kownacki.
Sekretarz stanu w MON wymiweenia też inne przykłady: jak przeznaczenie aż 50 tys. złotych na lokalny portal mediowy, a także przyznanie wykonania usług konsultingowych jednoosobowej spółce, z 50-tys.-złotowym kapitałem zakładowym, która dostała zlecenie na bagatela 5 mln złotych!
Inny z przykładów dotyczy gen. Janusza Bronowicza, który wiosną bieżącego roku postanowił odejść z armii i ostro skrytykował nowe kierownictwo resortu obrony narodowej.
On w marcu powiedział, że nie może pracować z ministrem Macierewiczem, że to skandal, etc. Ale jakoś ten bunt generałów nie przeszkodził, by pracować w spółkach podległych ministrowi Macierewiczowi w Zakładach
Co interesujące, wspomniane wcześniej fakty miały miejsce w ostatnim czasie, między październikiem 2015 a lipcem 2016 roku, gdy w MON rządziło już nowe kierownictwo.
Zmiany w zarządach były wynikiem tego, że widzieliśmy, co się dzieje w poszczególnych spółkach - jakie decyzje personalne są podejmowane, jakie są wyniki tych spółek.
Chcieliśmy się przyjrzeć, ocenić i dopiero po takiej ocenie dokonać zmian. Tam, gdzie osoby, dobrze pracowały - jak przewodniczący PGZ, prof. Siemiątkowski powołany w czasach Platformy - zostają na stanowisku. (…) Natomiast mamy szereg przykładów patologicznych sytuacji, sytuacji korupcyjnych i dotyczących niekorzystnych rozwiązań dla spółek zbrojeniowych i Skarbu Państwa. Na to się nie godzimy - tłumaczył wiceszef MON na konferencji prasowej w Sejmie.
Wyprowadzano dziesiątki milionów złotych - spółki Skarbu Państwa obsadzano członkami rodzin, członkami Platformy i swoich partii, środowisk politycznych - dodaje.
Czy dobra zmiana nie spowodowała tylko wymiany kadr na „swoich”? Bartosz Kownacki przekonuje, że każdy z przypadków zatrudnienia w zbrojeniówce jest dziś oceniany z punktu widzenia dokonań merytorycznych.
W spółkach giełdowych nie ma wymogu zdawania egzaminu państwowego do rad nadzorczych - wolałbym, byśmy oceniali kompetencje poszczególnych osób. Czy lepszy jest absolwent szkoły muzycznej, który zdał egzamin i zasiada w radzie nadzorczej, czy lepszy absolwent Politechniki Warszawskiej, wydziału mechaniki, który ma doświadczenie w biznesie, a który egzaminu nie ma... - tłumaczy wiceszef MON Bartosz Kownacki.
Źródło: wPolityce.pl/ho