Obóz harcerski w Suszku został zniszczony i odcięty od świata przez tarasujące drogi drzewa w nocy z piątku na sobotę w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, jakie przeszły nad Pomorzem. Zginęły dwie harcerki, a 37 osób trafiło do dziewięciu szpitali.
- Prokuratura Rejonowa w Chojnicach wszczęła w niedzielę śledztwo, w którym badać będzie tragiczne wydarzenia, do jakich doszło na obozie - poinformował Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Korycki powiedział, że śledztwo prowadzone będzie w trzech kierunkach. W pierwszym z wątków badana będzie kwestia nieumyślnego spowodowanie śmierci dwóch dziewczynek w wieku 13 i 14 lat. W drugim - sprawa "uszkodzenia ciała pod kątem osób rannych".
Trzeci z wątków dotyczyć będzie kwestii "bezpośredniego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia". Jak wyjaśnił rzecznik prasowy, chodzi tu m.in. o zbadanie czy organizatorzy obozu odpowiednio zadbali o bezpieczeństwo uczestników.
Korycki dodał, że policja i prokuratura od soboty pracują nad sprawą. W sobotę - w ramach wstępnych czynności - przeprowadzono m.in. oględziny miejsca zdarzenia. W niedzielę czynności - głównie przesłuchiwanie osób, które mogą coś wnieść do sprawy - były kontynuowane.
Co się wydarzyło na obozie w Suszku?
Według komunikatu wydanego przez Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, po otrzymaniu sygnału o możliwości zagrożenia na obozie, instruktorzy podjęli działania przygotowujące do ewakuacji i uruchomili wewnętrzne procedury postępowania w sytuacji zagrożenia.
W piątek ok. godz. 23 rozpoczęła się burza i zawiadomiono służby ratownicze. W nocy instruktorzy zrealizowali plan ewakuacji obozu i starali się zapewnić dzieciom opiekę psychologiczną oraz odpowiedni komfort oczekiwania na pomoc. Zabrali z obozu koce i śpiwory oraz rozpalili ognisko.
Ok. godz. 1 w nocy do uczestników obozu dotarła pomoc ze strony mieszkańców pobliskiej wioski. Oni wspólnie z częścią wychowawców prowadzili działania poszukiwawcze na terenie obozu. Z powodu bardzo trudnych warunków, pierwsze służby dotarły na miejsce obozu nad ranem.
W efekcie nawałnicy śmierć poniosły dwie dziewczynki: obie zginęły przygniecione przez drzewo. Jedna w chwili śmierci była w namiocie, druga poza nim, na terenie obozowiska.
Rannym udzielono pomocy medycznej w dziewięciu szpitalach - Starogardzie Gdańskim, Chojnicach, Człuchowie, Bydgoszczy, Kościerzynie, Tucholi, Więcborku, Słupsku i Pile. Dzieci miały głównie obtarcia u podrapania, ale odnotowano również pęknięcie kości czaszki i złamanie uda.
Na obozie przebywało łącznie 130 uczestników z okręgu łódzkiego ZHR. Opiekę nad nimi sprawowało, zgodnie z obowiązującymi przepisami, ośmiu wychowawców.
Obóz został zatwierdzony w Kuratorium Oświaty zgodnie ze wszystkimi obowiązującymi przepisami. Kadrę stanowili wychowawcy posiadający odpowiednie uprawnienia do pełnienia funkcji wychowawczych.
"W myślach i żałobie łączę się z rodzinami"
W Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej została zarządzona żałoba. Kondolencje rodzinom ofiar złożyli, między innymi, prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.
"Wiadomość o dramacie, który się wydarzył, wywołuje mój głęboki smutek i żal. Nie sposób wyobrazić sobie, jak wielki ból odczuwają w tym momencie bliscy uczestników obozu. W myślach i żałobie łączę się zwłaszcza z rodzinami dwóch harcerek, które tragicznie zginęły. W tych dramatycznych chwilach zapewniam wszystkich Państwa o mojej modlitwie" - napisał w liście prezydent.
"Na ręce przewodniczącego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, druha Grzegorza Nowika, w poczuciu głębokiej solidarności z rodzinami ofiar i poszkodowanych w nawałnicy na obozie harcerskim w Suszku, przekazuję wyrazy współczucia" - czytamy w liście.
"Wszystkim poszkodowanym życzę szybkiego powrotu do zdrowia" - zakończył list Andrzej Duda.
PAP/dad