Organizatorzy akcji German Death Camps oraz przedstawiciele Młodej Prawicy skierowali do niemieckiej telewizji publicznej ZDF list ws. "polskich obozów zagłady". Wnoszą w nim, aby wyroki polskich i niemieckich sądów w tej sprawie zostały przez ZDF uznane.
Przedmiotem sporu jest wyrok z 2016 r. w sprawie byłego więźnia KL Auschwitz Karola Tendery, przeciwko niemieckiej telewizji publicznej ZDF, która wyemitowała program dokumentalny, gdzie użyto zwrotu "polskie obozy śmierci".
"Sprzeciwiamy się, żeby obca publiczna telewizja powołując się na nasze wewnętrzne spory, w jakikolwiek sposób nie respektowała wyroków niezawisłych sądów"
Pod koniec grudnia 2016 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie nakazał niemieckiej stacji przeproszenie Tendery za nazwanie niemieckich nazistowskich obozów zagłady "polskimi". Przeprosiny miały zostać opublikowane na pierwszej stronie nadawcy i pozostawać widoczne przez 30 dni. Przeprosiny ukazały się jednak na dole strony w rubryce Doku/Wissen (Dokumentacja/Wiedza) i nie były odpowiednio widoczne.
- Wyjątkowo żenujące jest to, że ZDF powołując się na aktualną sytuację w Polsce i spory polityczne w naszym kraju, odmawia wykonania prawomocnego wyroku sądu - powiedział podczas środowej konferencji prasowej pod warszawską siedzibą oddziału telewizji ZDF Piotr Celiński ze Stowarzyszenia KoLiber.
Dodał, że jako organizatorzy German Death Camps, Młoda Prawica i Stowarzyszenie KoLiber sprzeciwiają się, "żeby obca publiczna telewizja powołując się na nasze wewnętrzne spory, w jakikolwiek sposób nie respektowała wyroków niezawisłych sądów. Naszym zdaniem jest to potwarz zarówno dla polskiego wymiaru sprawiedliwości jak i dla wymiaru sprawiedliwości Niemiec" - powiedział Celiński.
"Istniały niemieckie nazistowskie obozy śmierci"
Jan Strzeżek ze Stowarzyszenia Młoda Prawica odczytał list skierowany do telewizji ZDF, w którym wyrażony został sprzeciw wobec stosowania określeń "polskie obozy zagłady" czy "polskie obozy koncentracyjne". "Niezrozumiałym dla nas jest, dlaczego powszechnie znana i ceniona telewizja nie może ustalić podstawowych faktów historycznych. Nigdy nie istniały polskie obozy koncentracyjne - należy to podkreślić z całą stanowczością. Istniały niemieckie nazistowskie obozy śmierci. Były wytworem zbrodniczej ideologii, która pochłonęła miliony ludzi - Żydów, Polaków, Rosjan i wielu innych nacji" - napisano w liście.
"Zaskakujące jest, że ZDF wpisuje się w przemysł propagandy i pogardy wobec bohaterskiej postawy setek tysięcy Polaków, członków Polskiego Państwa Podziemnego, Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych, a także zwykłych obywateli. (...) Równie zaskakującym jest dla nas fakt, że nie potrafią państwo przyznać się do błędu i zwyczajnie przeprosić. Brną państwo w swojej argumentacji, która jest nie tylko zadziwiająca, ale podważa autorytet wymiary sprawiedliwości - zarówno polskiego jak i niemieckiego" - oświadczyli organizatorzy akcji.
W podpisanym przez Stowarzyszenie Młoda Prawica, Stowarzyszenie KoLiber oraz Fundację Tradycji Miast i Wsi wniesiono, aby telewizja ZDF uznała wyroki polskich i niemieckich sądów oraz odniosła się w ciągu 14 dni do przedstawionego w liście stanowiska.
"Staramy się protestować"
Żadna z obecnych w siedzibie ZDF osób nie zdecydowała się na osobiste odebranie listu od związanych z German Death Camps organizacji, prosząc o zwrócenie się w tej sprawie do głównej siedziby telewizji. List pozostawiono w skrzynce pocztowej.
Jak dodał Strzeżek, "jeżeli pozwolimy sobie na to, żeby jakakolwiek organizacja przekłamywała pewne informacje na temat Polski, to w końcu ktoś uzna, że jest to prawda. Za każdym razem, przy każdym sygnale, który otrzymujemy - staramy się protestować".
Niemiecka telewizja publiczna ZDF oświadczyła we wtorek, że "wielokrotnie" przepraszała "w eksponowanym miejscu" za użycie błędnego sformułowania "polskie obozy". Odwołując się od orzeczenia, ZDF - jak twierdzi TVP Info - argumentuje, że niekorzystny wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, który nakazał jej przeprosiny za sformułowanie "polskie obozy zagłady", jest pokłosiem zmian polityczno-gospodarczych w naszym kraju.
PAP/ho