Społeczeństwo estońskie jest otwarte i przyjazne. Nie ma w nim miejsca na wywoływanie niepokojów – tak premier Estonii Juri Ratas odpowiedział na pytania o kontrowersje związane z wejściem partii nacjonalistycznej do nowego rządu.
Wywiad z szefem nowego centroprawicowego rządu Estonii, który został zaprzysiężony pod koniec kwietnia, ukazał się w sobotnim wydaniu największego fińskiego dziennika "Helsingin Sanomat".
Dziennik zwrócił uwagę, że w najbliższym czasie z tradycyjną wizytą sąsiedzką do Tallina uda się premier nowego rządu Finlandii, wyłonionego po wyborach przeprowadzonych w pierwszej połowie kwietnia (prawdopodobnie będzie to Antti Rinne, który jest w trakcie tworzenia koalicyjnego rządu złożonego z pięciu partii o profilu lewicowym oraz centro-liberalnym, pod przewodnictwem partii socjaldemokratycznej – red. PAP).
Ratas, lider Estońskiej Partii Centrum (EKK), odpowiedział na pytania fińskiego dziennika związane z kontrowersjami i protestami obywatelskimi w Tallinie, jakie pojawiły się po uformowaniu w ostatnich tygodniach jego nowego gabinetu. Do rządu po raz pierwszy weszła Konserwatywna Partia Ludowa Estonii (EKRE), która jest uważana za ugrupowanie nacjonalistyczne, eurosceptyczne i antyimigranckie. Partia ta, w porównaniu z poprzednimi wyborami, zwiększyła liczbę deputowanych w 101-mandatowym estońskim parlamencie (Riigikogu) ponad dwukrotnie (z 7 do 19), stając się trzecią siłą polityczną.
Ratas odpowiedział, że "jeśli w estońskim społeczeństwie pojawiły wątpliwości, to trzeba na nie zareagować″. Podkreślił przy tym, że dotychczasowa "linia Estonii za jego kadencji jako premiera będzie kontynuowana". Jedną z odpowiedzi na pytania związane z obecnością partii EKRE w rządzie jest to, że "ten rząd jest w 101 proc. proeuropejski".
W programie rządowym – zaznaczył premier – "w oczy rzuca się stwierdzenie", że "sprzeciwiamy się wszelkim aktom nienawiści pomiędzy narodami, antysemityzmowi, tak jak i retoryce, która zmierza do podziału społeczeństwa".
Ratas, który tworzy obecnie swój drugi gabinet (wcześniej stanął na czele estońskiego rządu pod koniec listopada 2016 r.) przyznał, że "w Estonii jest rząd koalicyjny i jeśli ktoś chce coś zmienić, to możliwe jest to tylko na podstawie decyzji rządowych partnerów".
W sobotnim wydaniu "HS" ukazał się również wywiad z nowym ministrem finansów Estonii Martinem Helme, wiceprzewodniczącym partii EKRE i synem jej lidera Marta Helme.
Martin Helme, polemizując ze słowami premiera Ratasa "o 101 proc. proeuropejskości", przypomniał, że "ta koalicja uzgodniła pierwszego dnia, iż członkostwa Estonii w UE się nie podważa".
"Ja, owszem, protestuję zawsze, gdy ktoś uważa czy utożsamia Europę z UE. To nie to samo. Jestem prawdziwym Europejczykiem. Jestem ochrzczony. Jestem konserwatystą. Jestem narodowcem" - oświadczył.
Dodał przy tym, że taka Europa jest przynajmniej od 2000 lat, a UE jest "lewicowym monstrum, które jest w rzeczy samej agresywnie wrogie w stosunku do tradycyjnych wartości europejskich".
Rząd Estonii tworzy koalicja trzech partii. Oprócz EKK i EKRE w jej skład wchodzi także konserwatywno-liberalna partia "Ojczyzna" (Isamaa). Rząd dysponuje 56 mandatami (odpowiednio: 25, 19, 12). W opozycji pozostają liberalna Estońska Partia Reform (RE) – 34 mandaty, która wygrała wybory parlamentarne oraz Partia Socjaldemokratyczna (SDE) – 10 mandatów.
PAP/ks