"Premier May wierzy, że tego rodzaju gest polityczny zapewniłby jej poparcie grupy Unionistów w parlamencie, co zneutralizowałoby wpływy tej części jej rodzimej Partii Konserwatywnej, która nie aprobuje wypracowanego przez nią porozumienia o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE" - pisze "The Sunday Times".
Szczególne kontrowersje budzi mechanizm awaryjny dla Irlandii Północnej (ang. backstop), który jest nie do zaaprobowania dla części konserwatystów. Domagają się oni usunięcia odpowiedniego zapisu z umowy nt. opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej.
Rozwiązanie typu "backstop" zakłada, że w razie braku innego porozumienia ws. granicy irlandzkiej Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i wspólnym rynku UE. Ponadto - zapis ten otwiera możliwość dla powstania tzw. granic regulacyjnych między Irlandią Północną a pozostałą częścią Zjednoczonego Królestwa.
"Jeśli umowa graniczna zostałaby podpisana, pozwoliłoby to na usunięcie jednej z najpoważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych przeszkód w negocjacjach dot. wyjścia W. Brytanii UE. Sprawa granicy irlandzkiej była bowiem źródłem poważnych kontrowersji" - wskazuje w komentarzu Reuters.
Agencja przypomina też, że poparcie Partii Demokratycznych Unionistów (PUD), która ma 10 swych przedstawicieli w brytyjskiej Izbie Gmin pozwoliło premier Theresie May na zachowanie urzędu podczas ubiegłotygodniowego głosowania ws. wotum zaufania.
W sobotę wieczorem doszło do wybuchu samochodu pułapki w drugim co do wielkości mieście Irlandii Płn. - 84-tysięcznym Londonderry (Derry). Incydent przypomniał opinii publicznej o trwającym przez blisko trzy dekady konflikt w Irlandii Płn., który podciągnął niegdyś za sobą 3,6 tys. ofiar śmiertelnych.
Udało się go uregulować dzięki porozumieniu z Wielkiego Piątku z kwietnia 1998 r., które położyło kres krwawemu konfliktowi. Głównymi architektami tego porozumienia byli katolicki polityk John Hume i protestancki David Trimble. Obaj za wkład w podpisanie porozumienia otrzymali w 1998 pokojową Nagrodę Nobla. Porozumienie kontrasygnowały główne partie polityczne Irlandii Północnej. Rządy W. Brytanii i Irlandii były jego gwarantami.
"Nie ma miejsca, ani przyzwolenia dla takich aktów terroru, których celem jest ponowne wciągnięcie Irlandii Północnej w znany z przeszłości okres przemocy i konfliktu" - napisał na Twitterze, minister spraw zagranicznych Irlandii, Simon Coveney.
Stojąca na czele Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) Arlene Foster oświadczyła po otrzymaniu informacji o wybuchu, że "taki pozbawiony sensu akt terroru musi być potępiony przy użyciu najmocniejszych słów". "Jestem wdzięczna naszym służbom ratunkowym i porządkowym za działania, które sprawiły, że nie było żadnych ofiar i rannych" - zaznaczyła w swym sobotnim tweecie.
Dziennikarz lokalnego, północnoirlandzkiego wydania "Sunday Times" twierdzi, że atak został przeprowadzony przez grupę tzw. Nowej IRA (Irlandzkiej Armii Republikańskiej), która nie uznaje porozumienia z 1998 r.
Informacja o ataku bombowym pojawia się w specyficznym kontekście - zauważyła agencja Reutera. Trwają przygotowania do opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo. Brak porozumienia ws. ram prawnych wyjścia Wielkiej Brytanii z UE zwiększa zaś prawdopodobieństwo przywrócenia regularnej granicy pomiędzy Irlandią i kontrolowaną przez władze w Londynie Irlandią Północną.
"Granica, na której przywrócono by kontrolę paszportową i celną, stałaby się wymarzonym celem ataków grup paramilitarnych" - wskazuje Reuters.
Śledztwo w sprawie sobotniego wybuchu w Derry trwa.
PAP/ks